Wakacje
uważam za
rozpoczęte!
Zapomnijmy o sesji, zapomnijmy o obronie pracy magisterskiej,
zapomnijmy nawet o pisaniu wspomnianego tekstu! Mamy początek czerwca i to jest, myślę, doskonały moment, aby zainaugurować wakacyjną pauzę. W szkołach nauczyciele stają na głowie, aby zorganizować czas młodym ludziom, starsi już planują wyjazdy w nieznane,
seniorzy natomiast odliczają dni do wielkiej przygody "Pod Tężniami" przy cygańskiej muzyce. W tym roku
niejednokrotnie skosztowaliśmy uroków upalnej pogody. Drzewa zakwitły, bociany przyleciały, w środkach komunikacji
miejskiej zaśmierdziało (potem, brudem i innymi
wyciekami). Na osiedlowych rynkach, przydrożnych straganach, czy
sklepach pojawiły się truskawki. Podobno
krajowe. Jest pięknie!
Kalendarzowe lato "już puka do mych drzwi. Pobiegnę je przywitać. Z radości serce drży". Ostatnio to mi wyjątkowo drżało! Mało nie wylądowałam w gabinecie kardiologa.
A to wszystko za sprawą doznań, które zapewniła mi moja przyjaciółka! Dzięki niej wakacje rozpoczęłam wyjątkowo ekstremalnie.
W czasie
drogi na górę (90 m!)
otrzymałam kilka
cennych uwag. Sądziłam, że po słowach otuchy wszystkie lęki miną. W końcu skok na bungee jest bezpieczny
w stu procentach. Nogi mam jak z waty na sam widok. Nigdy się nie zdecyduję skoczyć. Zamykam oczy. Jestem bliska płaczu. Trzy! Dwa! Jeden!
Bungee! Zadecydowano za mnie. Zostałam popchnięta w otchłań. Nienawidzę ich. Szumiało w uszach , w głowie, wszędzie! Ziemia zbliżała się z ogromną prędkością. Krzyczałam ile sił w płucach. W myślach przeklinałam swoją przyjaciółkę. W akcie zemsty zabiorę ją do akwenu z rekinami. W
ostatniej chwili otworzył się spadochron zaczepiony na
moich plecach. Odetchnęłam z ulgą. Serce wciąż waliło jak szalone. Zaczęłam leciutko opadać prowadzona przez wiatr. Co
raz niżej i niżej...Niezapomniane wrażenia. Zapomniałam wspomnieć, że miałam na sobie strój do
nurkowania. Korzystając z okazji wskoczyłam do polskiej królowej rzek.
Widoczność żadna. Za to dużo mułu i śmieci. Nurkowanie nie trwało długo. Ostatnia część ekstremalnych wrażeń nie popsuła mi całości.
- Zabieram Cię w pewne
miejsce - powiedziała niespodziewanie.
- Co Ty znowu wymyśliłaś? -
zapytałam lekko
zdenerwowana.
- Nie psuj niespodzianki.
Zobaczysz.
Po niedługiej podróży samochodem zatrzymałyśmy się nad Wisłą. Na miejscu czekała na nas grupa mężczyzn z rozmaitym sprzętem, linami,
zabezpieczeniami. Obok nich ogromny dźwig, którego nie sposób nie
zauważyć. Skok na bungee? Czeka mnie skok na bungee?
Czy oni chcą mnie
zabić?
Spanikowana chciałam uciec. Nigdy w życiu się tak nie bałam. Mimo wszystko nie chciałam pokazać
swojego strachu.
- To będzie
najlepsza rzecz jaka Ci się w życiu
przydarzy! - wołała
przyjaciółka.
Podsumowując...skok
na bungee ze spadochronem i akwalungiem zakończony nurkowaniem! To się nazywa odlot! Polecam każdemu! A jak Wy planujecie
rozpocząć WAKACJE
2012? Dzielcie się pomysłami.
Aha... wspominałam, że inspiracją dla powstania tego postu,
był sen,
który miałam ubiegłej nocy?
Takie coś mogło się narodzić tylko w Twojej głowie!!!
OdpowiedzUsuń