sobota, 11 lutego 2012

Polski Sherlock Holmes? Sam Chuck Norris by się uśmiał!


  

"Tylko dwie rzeczy są nieskończone: Wszechświat i ludzka głupota, nie mam pewności, co do Wszechświata." - pod tymi słowami najwybitniejszego fizyka Alberta Einsteina podpisuję się obiema rękami, zadając sobie jednocześnie pytanie: Dlaczego matka niespełna półrocznej Madzi nie próbowała ratować życia własnego dziecka? Dlaczego ważniejsze było ratowanie skóry i dobrego imienia. Po tym wstępie chyba nikt nie ma wątpliwości co do treści kolejnej noty. Tym wydarzeniem żyła cała Polska. Wszyscy mieli nadzieję, że dziecko odnajdzie się... żywe. Rzeczywistość okazała się inna. Ciało dziecka zostało odnalezione w ruinach starego budynku w kompleksie parkowym przy ul. Żeromskiego w Sosnowcu - przykryte gruzem oraz liśćmi.      



Najpierw rzekoma napaść na kobietę, porwanie dziecka i  poszukiwanie nieistniejącego porywacza. Później konferencje prasowe, wywiady i wielka akcja rozklejania plakatów z wizerunkiem półrocznej dziewczynki. Wszystko po to, aby mała znalazła się cała, zdrowa i bezpieczna. Z ofertą bezpłatnej pomocy wystąpił wyjątkowo dyskretny (jak sięźniej okazało) detektyw - p. Krzysztof Rutkowski. Był szybszy i skuteczniejszy od policji. To dzięki niemu udało się rozwikłać sprawę zaginionej Madzi. Po ponad tygodniu Katarzyna (mama dziewczynki) przyznała się, że upuściła dziecko, które następnie uderzyło głową w wysoki próg  sypialni. Cała rozmowa została zarejestrowana przez najsłynniejszego w Polsce detektywa. Nagranie w tempie błyskawicy trafiło do telewizji informacyjnej, a tym samym do domów setek tysięcy ludzi. Oburzenie społeczeństwa nie miało końca. O rodzinie z Sosnowca mówiono wszędzie: w tramwajach, sklepach, na ulicy. Rodzinie, która najprawdopodobniej działa pod kierownictwem p. Rutkowskiego. Bo jak inaczej można wyjaśnić kolejne konferencje prasowe męża, babci i dziadka tragicznie zmarłej Madzi w obecności detektywa? Polski Sherlock Holmes do dziś kąpie się w glorii i chwale swojego wyczynu. Będąc gościem  w programach telewizyjnych  z dumą opowiada o nowych faktach z życia rodziców Magdy. Jednym słowem, to jego pięć minut w mediach. Publicity pełną gębą. W końcu trzeba przypomnieć się światu. Nieważne, iż w obliczu ludzkiej tragedii. Pojawiły się pomówienia, potyczki słowne, wzajemnie oskarżania policji i Rutkowskiego. O to, czy w dochodzeniu prawdy działał zgodnie z prawem  czy rzeczywiście przeszkadzał w śledztwie.  Zdaniem rodziny  p. Rutkowski  jako jedyny zadbał o pomoc psychologiczną dla nich. Tacy byli przybici.  Ale aby wystąpić na przeciwko kamer, opowiedzieć o tym co czują, czego się obawiają, nie mieli oporów. Odnoszę wrażenie, że prawdziwe tragedie przeżywa się w otoczeniu najbliższych. Rodzina emocjonalnych ekshibicjonistów.  Jeszcze chwila i zapomną kogo właściwie dotyczy prowadzone śledztwo. Ważniejsze jest kreowanie się w telewizji na ofiarę intrygi szalonej matki.
    
Odbiegłam od tematu. Przecież p. Rutkowski jest bohaterem mojego postu, podobnie jak historii małej dziewczynki, która kilka dni leżała zasypana gruzem, liśćmi i śniegiem.  Jak mogłam nie wspomnieć o narzeczonej p. Rutkowskiego! Detektyw przy każdej okazji napomina o swojej towarzyszce życia. Ważny niuans dotyczący sprawy, bez dwóch zdań. Ewidentnie widać, że dziewczyna również ma ciągoty do świata mediów.  Ciekawa jestem czy polski Sherlock w domu także nosi ciemne okulary? W telewizyjnych studiach bowiem, nieustannie mu  towarzyszą, niczym partnerka, której niestety nie zapraszają na nagrania.  Założę się, że za jakiś czas powstanie film o dramacie z Sosnowca. Kogo obsadzą w roli dyskretnego detektywa? Są chętni? 
    
Panie Rutkowski: pokłony, oklaski, okrzyki dla pana za rozwikłanie zagadki. Być może policja do tej pory szukałaby tajemniczego mężczyzny o chudych nogach i w puchowej kurtce. Być może nie. Tego nie wiemy. Wystarczy rozgłosu. Proszę pozwolić działać policji. 
    
Rodzino tragicznie zmarłej Madzi: zdaję sobie sprawę z tego, iż każdy inaczej przeżywa żałobę, ale żeby w świetle kamer? Tego jeszcze nie było. 
    
Polacy: wasza petycja o dożywocie dla matki dziecka jest zabawna.  Aby wydawać wyroki, trzeba skończyć pięcioletnie studia prawnicze, później czeka was aplikacja ogólna, wreszcie sędziowska. Zatem powodzenia!
    
Prawdą jest, że w najbliższą środę odbędzie się pogrzeb półrocznego dzieciątka, które wcale nie pchało się na świat. Mam tylko cichą nadzieję, że na uroczystości pogrzebowej nie zjawi się matka Madzi. W końcu ta już ją pogrzebała.



1 komentarz: