środa, 11 kwietnia 2012

"Oda" do... Wspominki



Podczas świątecznego pobytu w domu postawiłam na porządki. Nie na uczestnictwo w obrzędach liturgicznych, nie na spotkania z bliskimi czy zaspokajanie głodu. CZYSTOŚĆ.  Doskonały czas na sprzątanie! Zgodzicie się ze mną? Zaczęłam od opróżniania komody.  To właśnie w komodzie prócz karaluchów (sztuk  4) znalazłam zeszyt, a w nim radosną twórczość mojego i Karoliny (koleżanki ze studiów licencjackich) autorstwa. Aby uczcić jej pamięć (nadal jest żywa) i zadowolić Czytelników przytoczę fragment utworu, który na nieszczęście wydawców, i amatorów poezji, nie ujrzał światła dziennego.  Rzecz się działa ok 2 lat temu  w jednej z polskich uczelni wyższych. Podczas ćwiczeń z prasoznawstwa naszym oczom ukazał się dość nieprzyjemny widok -  pupa naszej koleżanki. Młodzież by powiedziała: pęknięcie pleców. To wydarzenie skłoniło nas do napisania krótkiego poematu. Treść poniżej. Zachęcam do lektury.



Raz, dwa, trzy śmierdzący zad patrzy
 
Razu pewnego, nie wiedzieć dlaczego, siadłyśmy nieopodal niego. 
Dnia jednego, słonecznego, mało nie wydaliłyśmy śniadania naszego. 
Tak pożywnego! 
A to dlatego, że wyjrzało na nas pół zadziska obleśnego. 
Nie mogłyśmy strawić widoku przerażającego! 
Nawiązał się dialog do niego: 
- Oszczędź nam widoku niesmacznego! 
- Nic Ci do zada mojego!
- Patrzeć nie chcemy na niego! Obciągnij bluzkę i zakryj kloca owalnego.  
- Kiedy ja sama upasłam sadlaka tego! 
- Jeśli wzrok wasz obumiera od onego, 
opuśćcie aulę i udajcie się do królestwa Waszego. 
- My pełne szacunku do człowieka nauczającego. 
Gdyby nie to, gnałybyśmy do upadłego.   
Tą ciętą ripostą zakneblowałyśmy pyska krzykliwego. 
Po czasie wywnętrzył się do otoczenia prostackiego, 
pokazując obszar umysłu niezłożonego. 
Od tamtej pory nie spotykamy wzroku krogulczego.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz