sobota, 28 maja 2011

Osama czy Obama? Who cares!

Pewnie zastanawiacie się jak to się stało, że żyję po ostatniej wyprawie misyjnej? To zasługa pana Leszka. Na widok mojej rozgrzanej do czerwoności twarzy rzucił się do gardła, wypruł flaki i poćwiartował ciało mojego pseudoochroniarza. Uroczy ślimak. Szcześliwie wróciłam do Ojczyzny, w której czekało na mnie mnóstwo pracy. Kochani, wiecie nie od dziś, że bezpretensjonalna ze mnie jednostka. Nie lubię szczycić się na forum publicznym swymi osiągnięciami, dokonaniami. Wiem jednak, że bez wiedzy na mój temat, nie poradzilibyście sobie z własnymi emocjami w tym, jak nazwał go niegdyś były minister sportu i turystyki - Mirosław Drzewiecki, "dzikim kraju".  Tak krótko pracuję w zawodzie reportera, a propozycje już sypią się jak z rękawa. Nie sposób ich wszystkich wymienić. Zdradzę tylko, że zarząd jednej z ogólnopolskich rozgłośni radiowych wysunął propozycję prowadzenia dużej imprezy muzycznej. Niestety napięty grafik tv lokalnej, w której mam przyjemność pracować wykluczył moje uczestnictwo. Taka też jest oficjalna wersja, tę mniej oficjalną poznacie w swoim czasie. Organizatorzy wspomnianego przedsięwzięcia musieli zatem radzić sobie bez mojej pomocy. Z jakim efektem? 
 
Właśnie wspólnie z Czesławem i Panem Leszkiem mamy okazję oglądania tejże celebryckiej ceremonii. I to za nasze pieniądze! Pieniądze z abonamentu, którego nawiasem mówiąc nie płacę! Co tu dużo pisać: światła, uśmiechnięte buzie prowadzących, dużo muzyki na żywo (w większości przypadków, umówmy się). Kto mnie zastąpił? Nie jedna, a trzy i pół osoby mniej lub bardziej korespondujące z formułą music showu. Było poprawnie, poprawnie, że aż nudno. Impreza udana pod względem technicznym, gorzej z merytoryką, a dokładniej merytorycznymi wpadkami. Taką wpadkę zaliczyła wręczająca jedną z kilkunastu statuetek Edyta Herbuś. W trakcie otwierania koperty z nazwiskiem zwycięzcy tancerka, aktorka, prezenterka? Nieważne...pani Edyta ochoczo zawołała: "szkoda, że Osama już wyjechał!" Nie wierzyłam własnym bębenkom. Na szczęście w okamgnieniu przyszło opamiętanie, ale niesmak pozostał. Miejmy nadzieje, że prezydent USA w tym czasie nie miał dostępu do odbiornika telewizyjnego z polskimi kanałami. Inaczej marzenie naszych władz o zniesionych wizach turystycznych nigdy się nie ziści. Oglądając wtopę Edyty Herbuś miała wrażenie, że widzę gwiazdy i za chwilę wylecę w kosmos... z zażenowania. Czy przed wyjściem na scenę nie została aby dotknięta jakimś meteorytem w głowę?

4 komentarze:

  1. Mam prośbę! Jak Cię poproszą o prowadzenie X factora zgódź się!!! BŁAGAM!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Herbuś do domu!!!!!!!!!!!!!
    Monia do boju!!!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Szanowni Państwo,

    W dniu 28 kwietnia 2011 roku miałam przyjemność być gościem a zarazem osobą wręczającą nagrodę w kategorii Artystka Roku- Polska podczas gali „Eska Music Awards”.
    W trakcie wypowiedzi na scenie, pod wpływem emocji, które towarzyszą takim okolicznościom, popełniłam pomyłkę, przypadkowo przejęzyczając nazwisko prezydenta Stanów Zjednoczonych.

    W związku z zaistniałą sytuacją, chciałabym wyrazić swój szacunek dla prezydenta Stanów Zjednoczonych p. Baracka Obamy, jednocześnie przepraszając wszystkich, którzy poczuli się moją wypowiedzią urażeni.

    Niniejsze oświadczenie nie jest próbą tłumaczenia się z zaistniałej sytuacji, ale wyrazem wzięcia na siebie pełnej odpowiedzialności za wypowiedziane słowa.

    Tym samym mam nadzieję, że oczy opinii publicznej ponownie zwrócą się w stronę prawdziwych bohaterów wieczoru, którymi są bez wątpienia zwycięzcy gali „Eska Music Awards”, którym ponownie bardzo serdecznie gratuluję.


    Z wyrazami szacunku

    Edyta Herbuś

    OdpowiedzUsuń
  4. A ta gala nie była przypadkiem 28 maja? Czy to również pod wpływem emocji?

    OdpowiedzUsuń