piątek, 15 kwietnia 2011

Niech żyje, żyje...mi!


Jak wiadomo każda zacna, szanująca się dziennikarka posiada osobistą asystentkę - inaczej doradcę zarządu (w moim przypadku jednoosobowego, ale za to jakiego!). Fakt, że ja taką osobą mogę się pochwalić nie powinno Was dziwować, moi nieocenieni czytelnicy. Tak działają profesjonaliści.

Dżej dżej, bo pod takim pseudonimem artystycznym działa asystentka, nie parzy kawy, nie odbiera telefonów jak to było za czasów dinozaurów. Moja niezawodna prawa ręka najlepiej jak tylko potrafi reprezentuje osobistość Moni Lisy, jej medialne poczynania  na arenie międzynarodowej. Sztukę "moniolisoprezentacji" opanowała niemal do perfekcji. Jednym słowem Dżej Dżej niejednokrotnie myśli szybciej, niż ja. Używa mózgu, gdy dziennikarka zapomina o jego istnieniu. ; ) Co się okazało?  Asystentka odznacza się podobnie błyskotliwym umysłem - błyszczącym w ciemnościach czy zaskakującą puentą.

Jestem przekonana, że gdybym Ją wysłała na ogólnopolski konkurs "Asystentka Roku", nie miałaby sobie równych. Dżej dżej doskonale wie o tym, że konkurencję należy tępić jak pluskwy (zarówno tę uczciwą, jak i nieuczciwą).

Co prawda asystentka jest już nieco leciwa, niedawno skończyła 25 lat! Ale znając
 sytuację na polskim rynku pracy,a także moje skore do pomocy i spolegliwe serce, trudno jest nam się rozstać.

Choć od urodzin minęło kilka dni, ja wraz z moimi kompanami (Ślimakiem Winniczkiem i Czesławem) dopiero dziś składamy Ci najlepsze życzenia (stawiamy na zwietrzałość). Bo i po co wcześniej? Asystowania w TVNie!

Nikt nie jest dobry przez przypadek!
- Seneka Młodszy


1 komentarz: