czwartek, 10 stycznia 2013

W obronie nauki

Na wstępie, drodzy odbiorcy tegoż poczytnego bloga, należą się Wam wyjaśnienia dotyczące absencji jego autorki. Bez obaw to nie wypalenie, prokrastynacja, czy fluktuacja twórcza. Otóż Monia Lisa tradycyjnie pochłonięta była sprawami niecierpiącymi zwłoki. Mianowicie odwoływała Koniec Świata, jak zapewne dostrzegliście z widocznym skutkiem. Zapewniając Stwórcę o celowości przedłużenia eksperymentu o kryptonimie „człowiek” jednocześnie przygotowywała się do zasilenia szeregów Ministerstwa Geniuszu Reporterskiego. Możliwe, że Organizacja nie będzie Wam znana, bo tylko nieliczni zapraszani są do współpracy, dlatego nie dziwi nikogo zainteresowanie Jaśnie Oświeconą Autorką tegoż bloga.

Zawodowe obowiązki Monia Lisy sprawiły, że i to przedsięwzięcie stało pod znakiem zapytania. W tym czasie, bowiem odbywał się sąd nad kapitanem Costa Concordia, w którym ONA miała pełnić funkcję biegłego. Zrezygnowała także z zaproszenia Stolicy Apostolskiej na imieniny Benedykta XVI, nie wspomnę już o odmowie gry w golfa z prezydentem Obamą. O szczegóły możecie dopytać ją samą.

Wróćmy do Ministerstwa Geniuszu Reporterskiego. Wstąpienie w ich szeregi wymagało bajońskich nakładów pracy. Musiała, bowiem przedstawić ich członkom, co jej osoba może wnieść do tak szacownej Organizacji. Jak się zapewne domyślacie powstał elaborat liczący kilkaset stron. Pracowała bez wytchnienia zaniedbując swoje życie prywatne i zawodowe – odmawiając sobie wszelkich przyjemności. W pocie czoła stworzyła nową strukturę i przeorganizowała całe Ministerstwo. Nawet złośliwy Chochlik nie był w stanie przerwać jej twórczej pracy, a dołożył wszelkich starań, aby uszczknąć co nieco z czasu, który kurczył się w zastraszającym tempie.

Kiedy dysertacja powstała pozostało jej tylko przedstawienie swych pomysłów przed obliczem komisji składającej się z postaci emanujących niespotykanym chłodem. Lodowych monumentów, w których piersiach spoczywały jedynie wysuszone, przepełnione goryczą wory z tkanki mięśniowej, onegdaj będące gorejącymi sercami pełnymi uczuć. Ponurzy, milczący strażnicy, żniwiarze nadziei, o spojrzeniach zdolnych przewiercić każdy pancerz by uwidocznić wszelkie niedoskonałości tego, co tak pieczołowicie skrywa.

Należycie przygotowana i skupiona Monia Lisa udała się 10 stycznie br. na spotkanie z mężczyznami o kamiennych twarzach. Pod osłoną nocy oczekiwała na rozmowę z przedstawicielami MGR-u. Jednak kochana przez Was ślepą miłością autorka nie byłaby sobą gdyby wszystko odbyło się zgodnie z planem. Tego, co przytrafiło jej się przed spotkaniem nie da się opisać. Musicie to zobaczyć


Z poważaniem,
 Asystentka z „pomocą” pewnego Chochlika

P.S. Wszelkie gratulacje, podziękowania miłe widziane. Preferowana ich forma ZŁOTÓWKI



1 komentarz:

  1. Bry Bry Bry Bobki Czy10 stycznia 2013 20:24

    RoboKop spalił buraka buahahahahaha. Z tego co wiem to kilka innych znanych osobistości odmówiło Benowi na imieniny. Ale ponoć i tak impreza skończyła się na after... Dodam, że golf się nie odbył bo Obama zapomniał kijuf :/

    OdpowiedzUsuń